Forum służy do prowadzenia rozgrywek PBF. Powstało w zamyśle grania w RPG tekstowe.
Nie jesteś zalogowany na forum.
Grupa Turniejowa
Maethor z jego aniołem wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Połączyła ich nić porozumienia.
Anioł wzleciał w górę, pozwalając Ri'saadowi przejść.
Ri'saad zaszarżował na kapłana. Zobaczył dziurę w jego obronie, odsłonięty kawałek skóry, zapewne podczas walki oderwał się kawałek szaty, i skoczył w jego stronę. Dosięgnął go sztyletem i zatopił go w skórze.
Coś go trzymało za ręce. To anioł zablokował jego jakiekolwiek ruchy.
Maethor wytarł krew ze swojej piersi.
- No, ładnie próbowałeś, ale okazałeś się odrobinę zbyt naiwny. - odsłonił szatę, pod którą wisiało kilka kamieni z wyrysowanymi symbolami. - Byłbyś ładnym okazem w mojej kolekcji... Ale chyba nie tym razem. Dobra, czas to skończyć. A raczej zacząć... - Kapłan zaczął formować za pomocą swojego kostura kulę z ognia.
---
Caryll, pomimo rany w brzuchu, zebrał siły żeby wymierzyć siarczyste kopnięcie w tarczę Dauga. Zauważył, że jego rany zaczęły się w jakiś sposób goić.
Kopnięcie zachwiało Daugiem i go zdekoncentrowało, co pozwoliło Caryllowi włożyć miecz głęboko w jego brzuch. Mniej więcej w okolicę wątroby. Caryll poczuł niewielkie zaburzenie energii magicznej. Daug padł nieprzytomny na plecy.
Patrycjusz, widząc to z widowni zakrzyknął:
- A więc mamy kolejnego zwycięzcę! Zabierzcie przegranego do medy... - Patrycjusz przerwał. Coś go zszokowało. - Straże! Aresztować go!!
---
Maethor skończył formować swoją kulę. Trwało to długo, ale nie dlatego że była duża. Była za to horrendalnie gorące. Z odległości metra, Khajiit czuł że kula go coraz bardziej parzy. Maethor rozejrzał się po widowni, jakby czegoś szukał.
- Słuchaj, nawet mi zaimponowałeś. - Kapłan sięgnął do sznurka pod szatą i wyjął dwa kamienie. Czerwony z czarnymi niezrozumiałymi symbolami i żółty bez napisów. Wyciągnął ten drugi w stronę
przeciwnika. Khajiit zamknął oczy.
Otworzył je. Poczuł, że znów może się ruszać. Anioł zniknął. Za to na żółtym kamieniu pojawił się niebieski napis. Kapłan rzucił drugi kamień Ri'saadowi.
- W dowodzie uznania. Jest w nim ta przeklęta tkanka. Może Ci się przyda.
Kula ognia pomknęła w stronę widowni i trafiła idealnie księcia Hasimira w twarz. Zapłonęła błękitnym ogniem. Ludzie obok zaczęli sięgać po wodę i próbowali gasić ogień. Nieskutecznie.
- Straże! Aresztować go!!
Straż Miejska faktycznie ruszyła by zainterweniować, lecz natychmiast wdali się z nimi w walkę Zakonnicy obecni na widowni. Ośmiu z nich zeszło na arenę i otoczyło kordon już niewalczących.
Maethor wyciągnął ręce w stronę widowni i strzelił małymi porcjami many. Widownię objęło kilka wybuchów, zawalając zniszczeniami wszystkie wyjścia. Oprócz jednego, za plecami kapłana. Maethor ostatni raz spojrzał na Ri'saada.
- Jeszcze raz dziękuję. To była dobra walka. - I odszedł. Za nim od razu zeszło z widowni czterech kapłanów, by przejścia pilnować. No i do Ri'saada, Hogatha, Carylla i dwóch nieprzytomnych zbliżał się kordon ośmio-Zakonny.
---
Aldwen miał podejść do strażników broniących przejścia do Prefekta, ale wybuchło jakieś zamieszanie i przybiegło ich jeszcze kilku, w celach ochrony życia Prefekta. I, niestety, niesłusznie bo akurat pod nimi wybuchł ładunek. Wszyscy padli na ziemię, część spalona, część uderzona odłamkkami zniszczonej podłogi, a część zwyczajnie nieprzytomna.
Jeden z padłych spojrzał na Aldwena i ostatnim wysiłkiem wyszeptał:
- Chroń... Prefekta...
Zaraz też przybiegł oddział 4 Zakonników. Z przodu stał facet z młotem, za nim gwardzista z lancą, potem Zakonnica z świecącymi na złoto rękami i na koniec szedł tyłem łucznik, zabezpieczając tyły. Facet zmłotem zauważył elfa.
- Ej ty! Pomóż nam złapać Prefekta!
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
"Moi drodzy, chyba jesteśmy w dupie. Tak jak Prefekt zresztą. Oto plan. Hogath, teleportujesz się do Prefekta i odeskortujesz go w bezpieczne miejsce. Ty od kul ognia, pewnie chcesz mnie teraz zabić w ramach zemsty, ale jak na razie proponuję, byśmy skopali dupę tym fanatykom religijnym. Imiona i zemstę zostawmy na później. Co wy na to?"
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Samantha:
Badam dokładniej dziwną substancję na ostrzu sztyletu, a potem idę poszukać Ambasadora (zabieram sztylet i medalion)
Offline
Elendil:
"Ok, strzała, pieniądze i opowieść za sandały."
Elendil from Hause Targaryen, the First of His Name, King of the Andals, the Rhoynar, and the First Men, Lord of the Seven Kingdoms, and Protector of the Realm, Master of Board Games.
Offline
Grupa elfia
Substancja miała dziwną konsystencję - teoretycznie była to ciecz, ale bardzo mocno przylegała do ostrza. Po kilku próbach udało się Samancie odseparować małą kroplę tej dziwnej cieczy. Próby pokazały, że przeżera, wręcz pali, substancje organiczne, ale nie reaguje na sztuczne twory (np. szkło).
---
- Zgoda.
Rycerz w krwawoczerwonej zbroi sięgnął ręką w stronę piersi i...
... Włożył rękę w samą zbroję. Wyjął z niej drewnianą strzałę z szkarłatnym grotem oraz pełną sakiewkę. Rzucił je Elendilowi, w zamian za święte sandały.
- No, to jeszcze historyjka. Widzisz, w tamtych czasach ścierały się, ale i uzupełniały dwa nurty architektoniczne - krasnoludzkie o elfie. Wiele dawnych budynków zostało zniszczone w czasie wojny i trzeba było na nowo zbudować domy, szczególnie na nizinach dzisiejszego Imperium. Krasnoludy tworzyły wówczas potężne Rude Cesarstwo, na terenach północnej części obecnego Imperium, Gór Rudych, części Gór Sowich oraz wschód większego wówczas Dartmooru. Najpopularniejszym modelem krasnalego domu był mały niski domek z drewna lub kamienia (czasem naprawdę ledwie kilkametrowy) i kopane na dziesiątki metrów piwnice. Największe pałace składały się z sporej, kamiennej budowli reprezentacyjnej (wąskich i budowanych na wysokość) oraz głębokich na setki metrów podziemnych części mieszkalnej. Niewiele już zostało z tych monumentów, większość została zniszczona przez ludzkich najeźdźców.
Królestwo Aranarthu trzymało wówczas, oprócz rodzimych lasów, wybrzeże dzisiejszego Imperium. Elfy budowały, tradycyjnie z kamienia*, niskie, maksymalnie dwupiętrowe, ale o większej powierzchni domy. Często, wzorując się na kurduplach, piwnice. Ale tym razem były one płytkie, maksymalnie dwupoziomowe. Domy układali zazwyczaj w kształcie litery o, a w środku znajdował się gaik. Z dala od lasów Aranarthu był to substytut ich rodzimych puszczy, gdzie często się odprężali. Nowe elity budowały rezydencje w kształcie u, a między ramionami i nad nimi sadzili, planowane, piękne ogrody, często z małym stawikiem itp.
Także wówczas narodził się wśród elfów, silny szczególnie dzisiaj, animatarian. Brzydzą się oni pożywieniem roślinnym i jedzą jedynie mięso i produkty zwierzęco-pochodne.
W malarstwie dominował motyw Amicitia, przedstawiający elfa po lewej z krasnoludem z prawej, zawsze w przyjaznej pozie.
Wyprawy zamorskie elfów i odkrycie Wysp Korzennych pozwoliły wprowadzić nowe przyprawy na rynek - szczególnie konopian (suszony kwiatostan konopii), wanilia, imbir i najważniejszy - cynamon.
Krasnoludy opracowały nowe, specjalne wino korzenne.
Kto wie jak rozwinęła by się ta kultura dalej, gdyby nie najazd ludzkich hord? No, na pewno by mnie tu nie było. - rycerz westchnął.
Właśnie w tym momencie między nich wpadł z impetem Elfi Ambasador. Za nim przyszedł człowiek w białej sutannie. W ręku miał długi, drewniany patyk, z czerwonymi zakończeniami. Na jego widok, rycerz odezwał się:
- Adhemar? Coś się stało?
- Masz dla mnie sandały? - odwarknął.
- Pewnie. - rycerz rzucił Adhemarowi sandały św. Calada. Gdy ten je założył, wyrosły mu z barków skrzydła.
- No Randoul, spisałeś się. Może Cię pochwalę u lady Catriny.
- Uważaj na słowa. To że jesteś bliżej arcykapłanki, nie znaczy że możesz robić co chcesz. Dalej jesteś najmniej doświadczonym i utalentowanym z nas.
- Pieprz się...
- Dowiedziałeś się, gdzie jest kryształ?
- Trzymają go w siedzibie głównej Straży Miejskiej.
- A jak Prefekt?
Wtedy usłyszeli wybuchy od strony areny.
- Maethor i Evanlyn chyba sobie radzą.
- Dobrze, w takim razie trzeba się spieszyć. Ja załatwię tych elfów, a ty idź po kryształ.
- Zgoda
Pseudo-anioł odleciał na północ. Gaurfein powiedział do swoich towarzyszy:
- Gońcie go i zabezpieczcie kryształ. Ja powstrzymam tego który został, ile będę w stanie.
Następnie przyzwał dwa wilki - szarego i białego. Wyjął też z pochwy miecz z szmaragdową rękojeścią. Randoul widząc to, także wyciągnął z swej zbroi miecz, z rubinowym pasem ciągnącym się przez całe ostrze.
- A więc tak? No dobrze, będzie przynajmniej ciekawie.
* - Wbrew popularnym w kulturze zakłamaniu, jakoby mieli budować z drewna. Elfy nigdy nie ścieły by swych świętych drzew by w nich mieszkać, dopóki mają kamienie pod ręką.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Caryll:
- Wiesz co, nie mam ochoty cię zabijać. To co się działo to opowieść na inny czas, jak będzie trochę spokoju. Teraz będzie dwóch na ośmiu, zła sytuacja. Załatwię nam pomocnika.
Przyzywam Demona Caprę i nasyłam go na zakonników
Ostatnio edytowany przez Nie Czaha (2017-05-03 13:45:16)
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
"Nie chcesz mnie zabić? Dosyć ciekawa teoria. O, właśnie, Hogath. Przydałoby się też coś zrobić z tym płonącym faciem. Wygląda na kogoś ważnego. Masz tu wodę święconą i butlę z... czymś. Daj je komuś, żeby spróbował nimi ugasić żywą pochodnię, może one coś pomogą. A, i woda święcona najpierw. Butelka z cieczą w ostateczności."
Ostatnio edytowany przez OhMyGodcat (2017-05-03 13:55:10)
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Caryll:
- Kojarzysz jak działa rozdwojenie osobowości? Coś jak opętanie. Moja sytuacja jest podobna. Teraz jestem normalnym sobą, a nie gnojem, który chce przejąć władzę nad światem
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
"Lalalalala. Nie słucham cię. Mieliśmy gadać później, więc i to zrobimy."
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Caryll:
- Ok
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
Aldwen
Korzystając z telekinezy odpycham faceta z młotem na gwatdzistę, a następnie tworzę wokół siebie tarczę w kształcie pionowej elipsoidy.
Offline
Arena
Spora siła woli odepchnęła faceta z młotem (pomógł także element zaskoczenia) prosto w ręce jego kolegi z lancą (którą przy okazji wypuścił). Aldwen także z powodzeniem stworzył tarczę magiczną.
- Ty skurwys... - przerwał, bo kobieta przebywająca w ich oddziale wykonała gest ręką, skłaniając go do tego.
- Rupercie! Nie mamy czasu tracić na niego czasu. Zostań tu i pilnuj, żeby nie wyrządził szkód, a my pójdziemy po Prefekta.
- Ale...
- Czegoś nie zrozumiałeś?!
- Nie, wszystko w porządku...
Facet z młotem niechętnie wziął go do ręki i stanął przed Aldwenem. Reszta grupy poszła na górę.
- To co, może zobaczymy jak silna jest ta twoja tarcza?
Uśmiechnął się.
---
Hogath wziął butelkę wody święconej oraz "tą drugą", spojrzał na Hasimira i rozpłynął się.
Caryll i Ri'saad zostali sami przeciw ośmiu Zakonnikom. Próba wyrównania szans powiodła się Magowi Chaosu dość skutecznie - wbrew nawet swoim oczekiwaniom przyzwał silnego jak na niego demona (wielkości ok. 2,5 metra), który był do tego posłuszny jego rozkazom. Zaatakował dwóch najbliższych Zakonników, jednego z nich przebił na wylot, a drugiego odepchnął, tak że poleciał na ścianę areny. Kolejny Zakonnik spróbował go zaatakować, lecz został brutalnie pozbawiony głowy. Widząc co się dzieje, kolejnych czterech ruszyło na niego i zajęło się walką z nim, co chwilowo wyeliminowało zarówno ich jak i demona z ew. innych walk.
Ostatni z wyznawców św. Martysa padł na ziemię, z sztyletem sterczącym mu z szyi. Nie wiedział skąd się tam wziął, aczkolwiek miał pewne przypuszczenia, wynikające z zniknięcia jednego z sztyletów z ręki Ri'saada.
Ich uwagę przykuła kolumna trzech osób - kolesia z włócznią, kobiety z świecącymi na złoto rękami i facia z łukiem, na podest VIP-ów. Jedyne co ich dzieliło od rządcy miasta był Biały Rycerz.
---
Hogath podał dwie substancje, by polać nimi księcia Hasimira. Próba z wodą święconą mogła sugerować, że jest to specjalny rodzaj ognia (tworzony był raczej przez Zakonników, którzy także byli autorami wody święconej). Książe Imperium zapalił się jeszcze gorętszym ogniem.
Co do drugiej substancji - wampir faktycznie czuł dziwny zapach, bijący od niej. Pech chciał, że zorientował się dopiero po jego wylaniu na Złotego Księcia, że był to spirytus domowej roboty.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Elendil:
Kurcze, to ja miałem być tym sprytnym. Trudno. Trzeba komuś pomóc (tu elf rzucił monetą). Przeznaczenie mówi że ambasadorowi.
W czasie jak ambasador i ten drugi walczą staram sie przejść tak, aby wpakować temu drugiemu zwykłą strzałę , najlepiej w tył głowy lub w plecy kiedy nie będzie na mnie patrzeć.
Ostatnio edytowany przez Gods of Kobol (2017-05-06 21:09:53)
Elendil from Hause Targaryen, the First of His Name, King of the Andals, the Rhoynar, and the First Men, Lord of the Seven Kingdoms, and Protector of the Realm, Master of Board Games.
Offline
Samantha:
Po zbadaniu sztyletu idę szukać ambasadora
Offline
Marysia
Samantha wzięła udział, wraz z Elendilem, w rozmowie *wyżej* z Ambasadorem i spotkaniem dwóch tajemniczych postaci.
Sztylet, oprócz opisanej substancji, był zwyczajnie wykonany z zwykłej stali. Rękojeść była drewniana. Wyrzeźbione były w niej dwa węże, oplatające się i próbujące się pożreć.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
"Słuchaj, panie od demonów. Wszystko tu jest raczej pod kontrolą. Ale Prefekt potrzebuje pomocy. Pójdę mu pomóc, a ty dokończ sprawy tutaj. A potem, nie wiem, możesz mi pomóc czy coś. Wyjmij potem ten sztylet z ciała tamtego ziomka, ok? Jest mój." Ri'saad udał się do Prefekta wspinając się do niego po ścianie. Planował go obronić przed Zakonnikami heretykami
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Aldwen
Atakuję przeciwnika magiczną strzałą. Jeśli wyeliminowałem przeciwnika z walki ruszam w kierunku prefekta.
Offline
" No i co ja teraz zrobię - mruknął Hogath. - Książę płonie, jego skóra skwierczy w żywym ogniu, a ja miast jakkolwiek mu pomóc tylko wzmogłem pożogę. Ostatnią deską ratunku jest poszukanie jakiegoś źródła wody... zawsze mogę też obsypać go piaskiem. Już wiem, mogę pościągać płaszcze z martwych zakonników i obrzucić nimi Hasimira, aby odciąć dopływ tlenu podsycającego ogień, a nuż pomoże?"
Offline
Caryll:
- Nie martw się, zadbam o twoją broń.
Dobijam mieczem leżącego pod ścianą zakonnika i patrzę jak sobie radzi demon. Jeśli potrzebuje trochę pomocy to stojąc w bezpiecznej odległości tworzę pod nogami zakonników słup ognia, tak, żeby nie zrobił krzywdy demonowi.
Szukam wzrokiem włóczni Dauga. Po walce ją sobie wezmę, jej właściwości można ciekawie wykorzystać
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
Arena
Aldwen spróbował stworzyć magiczną strzałę, lecz z niewiadomych powodów szło mu to opornie (prawdopodobnie presja walki była przyczyną problemów). W końcu stworzył produkt końcowy, który rzucił w przeciwnika. Strzała przemknęła przez tarczę, trochę się osłabiając, i trafiła w szatę przeciwnika. Przepaliła ją na wylot i zatrzymała się na jego zbroi. Ten popatrzył tylko na to, co się stało i powiedział.
- Myślałem, że jesteś lepszy.
Zamachnął się swoim mieczem i uderzył w magiczną tarczę otaczającą Aldwena, przebijając ją i lecąc nieuchronnie w prawą rękę elfa.
Aldwen uchylił się i stanął naprzeciw przeciwnika, który zaraz był gotów go znów zaatakować swoim młotem.
- Masz ostatnią szansę. Pomóż nam, to nie będziemy musieli walczyć.
---
Hogath zdarł sprawnie płaszcze z leżących dookoła trupów i przykrył nimi Księcia. Płaszcze li jedynie się dodatkowo podpaliły i zwiększyły siłę ognia.
---
Ri'saad naprzemiennie wbijając sztylety i wchodząc na nich, dotarł do loży Prefekta. Zobaczył, że Biały Rycerz stanął pomiędzy trójką Zakonników, a Prefektem.
- Czego ode mnie chcecie? - krzyknął rządca miasta.
- Doskonale wiesz, czego chcemy. - odkrzyknęła kobieta w sutannie. - Lady Catrina kazała Cię pozdrowić.
- Co? Ona za tym stoi? Chyba nie...
- Zaraz zniszczymy cały dorobek Twojego życia, tak jak i je zakończymy! Ruszaj Parth!
Człowiek z lancą ruszył na Białego Rycerza i celnie uderzył nią w zbroję Rycerza. Ta lekko ją jedynie zarysowała i Biały Rycerz powalił go. Stanął nad nim, zamachnął się mieczem i...
Łucznik zamykający korowód Zakonny trafił Rycerza strzałą w hełm. Wybuchła.
Gdy kurz opadł, Zakonnicy znowu stali w swojej flance. Biały rycerz miał zniszczony hełm i część zbroi na piersi. Pod nią było stare, pomarszczone, szare ciało, widocznie martwe od dłuższego czasu. W niektórych miejscach z ciała wystawiały nitki z szafirów, przez które przepływał nieokreślony płyn. Twarz była zupełnie bez wyrazu. Włosy siwe, zarost lekki. Oczy świeciły się na niebiesko. Twarzy początkowo Ri'saad nie rozpoznał. Dopiero po chwili skojarzył ją z różnymi pomnikami, stojącymi w mieście.
- Ach... - żachnęła się kapłanka. - Ożywiłeś największego wojownika miasta? Bawisz się w nekrofilię, Shavelock? Może powinieneś pojechać do tych pojebów z Ost-angol? - wtedy zobaczyła Khajiita, który obserwował wszystko z boku. - O, to Twój kolejny popapraniec. Parth, zabij go, a ja z Marciem zajmiemy się tym truposzem.
Na Ri'saada ruszył Zakonnik z lancą w ręku. Miał też czerwoną zbroję i hełm gwardzisty.
---
Caryll wyjął z ciała Dauga dwa kawałki jego włóczni. Okazało się, że bardzo ładnie można ją znowu połączyć w jedną całość. Następnie spojrzał jak radzi sobie jego demon. Był aktualnie otoczony przez Zakonników i był, ewidentnie, na skraju wyczerpania. Ci dźgali go z bezpiecznej odległości i zgrabnie unikali jego ciosów. Caryll przygotował zaklęcie i skierował je pod nogi Zakonników. Słup ognia trysnął spod jednego z nich, spalając go na wiór i powodując silne oparzenia u drugiego, stojącego obok. Reszta była tym trochę zaskoczona i demon wykorzystał to silnym uderzeniem zabijając jednego z nich. Ostatni, widząc co się dzieje, uciekł jak najdalej i wszedł na trybuny.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
"Nie jestem popaprańcem, Señora Puta, o czym się zaraz przekonasz. Wracając do ciebie, Parth. Pff. Parth. Przepraszam, nie powinienem, ale twoje imię jest takie... śmieszne. No dobra, Parth, pfff, zacznijmy tango! I to ja prowadzę, bo nie pozwolę komuś o imieniu Parth prowadzić taniec. Pfff." Ri'saad postanowił zastosować taktykę dokładnie taką samą jak przy Maethorze (ten przynajmniej miał jakieś normalnie brzmiące imię), a mianowicie podejść blisko, by Parth (pff) nie miał dużej swobody w machaniu lancą. A potem go dźgnął w dziurę w zbroi, albo w twarz.
Ostatnio edytowany przez OhMyGodcat (2017-05-08 12:59:45)
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Caryll:
Wysyłam demona żeby pomógł Ri'saadowi Kociemu Dupkowi i Białemu Rycerzowi w walce z zakonnikami, a następnie dobijam poparzonego zakonnika.
Biorę sztylet khajita i idę na trybuny, kierując się w stronę patrycjusza
Ostatnio edytowany przez Nie Czaha (2017-05-08 14:03:30)
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
Samantha:
Skoro byłam świadkiem rozmowy ambasadora z Adhemarem i Randoulem, chociaż nie zauważyłam tam żadnej wzmianki o mnie, to, zgodnie z poleceniem Ambasadora, gonię pseudo-anioła, chociaż szansa na to, że go doścignę, jest raczej mała.
Offline
Aldwen
Za pomocą telekinezy próbuję wyrwać młot przeciwnikowi, a następnie walnąć go w głowę jego własną bronią.
Offline
Pogożeliska
Po ustąpieniu niemożliwych do zidentyfikowania zakrzywień przestrzeni i czasu, spowodowanych głównie przez temporalną nieoznaczoność pola morficznego, Samantha ruszyła w pościg. Gdy goniła za wrogiem, przeszacowała trochę jej i jego siły. Po pierwsze: była całkiem szybka. Po drugie: ktoś kto pierwszy raz lata dzięki wyrośniętym przed chwilą skrzydłom, nie musi sobie z nimi najlepiej radzić.
Szczerze mówiąc, to pseudo-anioł zamiast lecieć naprzód wił się w koło i po bokach i sunął w stronę celu bardzo powolnie.
W końcu (po jakichś 20 sekundach) zauważył elfkę, która właśnie go dogoniła i z trudem wylądował na ziemi.
- Uch, uff... - sapał. - A więc siedzisz mi na ogonie, co? Musiałaś naprawdę szybko biec. Uch... - Wyciągnął rękę z swoim kijem. - Chyba będę musiał, huh, z tobą walczyć.
---
Dwa wilki Gaurfeina skoczyły na Randoula. Ten uskoczył w górę, przed ugryzieniem jednego z nich i opadł na twarz drugiego, roztrzaskując mu pysk. Następnie włożył swój miecz w paszczę drugiego z nich. Wilk jęknął i opadł na ziemię.
Ambasador spojrzał na niego.
- Ty... Zabiłeś moje wilki...
- Nie były godnymi przeciwnikami, przyznasz? Są słabe, tak jak ty!
- Ja jestem słaby? A myślisz, że poświęciłbym je na marne?
Randoul spojrzał na nie. Z ich pysków wyrosły drzewa, które oplotły jego nogi. Próbował je ciąć swoim mieczem, lecz nieskutecznie.
- To już koniec... - Ambasador zaczął podchodzić do niego. Zamachnął się swoim mieczem...
- Czy na pewno?
Ręce Gaurfeina zostały złapane przez macki, wykonane z obrzydliwej, czarno-czerwonej tkanki, ociekając czerwonym płynem (dla uproszczenia będzie nazywana dalej Piekielną Tkanką). Wystawały wprost z zbroi Randoula.
- A więc który z nas jest w pułapce? - spytał Zakonnik. Gdy Gaurfein był sparaliżowany, konary zwiędły i oswobodziły Zakonnika.
Tymczasem Elendil spokojnie i w ukryciu przemieścił się na tyły Randoula. Następnie strzelił swoją strzałą w plecy wroga. Strzała została całkowicie pochłonięta przez zbroję.
Wtedy właśnie macki cofnęły się ze strachu, niczym żywe stworzenie reagujące na ból i wróciły do środka zbroi. Randoul obrócił się.
- Ty? Jak śmiałeś?
Skoczył na niego z mieczem. Elendil W ostatnim momencie drogę zagrodził mu Ambasador i miecz wbił mu się głęboko w pierś. Z ust popłynęła mu krew.
- Mówiłem... żebyś... uciekał. - wykrztusił. Mimo odniesionej rany wstał z mieczem sterczącym z piersi i rzekł: - Teraz już za późno. Zatem, zawalczmy razem! Ja będę starał się odwrócić jego uwagę, a ty spróbuj trafić go z dystansu.
- Już skończyliście te pogaduszki? - odkrzyknął Zakonnik i wyjął ze zbroi drugi miecz -
. - To walczmy.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline